Doświadczenie pokazuje każdemu człowiekowi, że trud nie jest tylko towarzyszem pracy osób słabo wykształconych czy nie posiadających praktyki w danej dziedzinie. Doskwiera on również tym, którzy kapitalnie opanowują daną sytuację, zarówno psychicznie jak i merytorycznie. W języku polskim ukuło się powiedzenie, iż to, co wartościowe, wymaga wiele trudu. Jednakże nawet taka zbiorowa mentalność nie zmienia faktu, że trud nie kojarzy się nikomu z przyjemnością i nie jest bynajmniej czynnikiem motywującym do podjęcia danych działań.

Warto zadać pytanie czy Biblia w jakikolwiek sposób sankcjonuje bądź tłumaczy to nieznośne zjawisko i czy proponuje jakieś rozwiązanie. Hebrajskie słowo isabon używane na określenie bólu, doświadczenia trudu ciężkiej pracy, pojawia się w tekście Pisma Świętego trzykrotnie: w opisie konfrontacji Boga z pierwszymi ludźmi tuż po grzechu (Rdz 3,16.17) i przy nadaniu imienia synowi Lameka (Rdz 5,29). Są to teksty wchodzące w obszar tzw. historii etiologicznej (to znaczy wyjaśniającej czy dokonującej refleksji nad podstawowymi prawdami egzystencjalnymi), którymto mianem określane jest Rdz 1-11. Isabon zostaje ukazane jako konsekwencja grzechu, pierwszego wyboru między dobrem a złem, jakiego dokonali Adam i Ewa. Nie jest to kara, czyli coś, co przychodzi z zewnątrz i ma uświadomić człowiekowi jego małość, lecz następstwo braku zaufania Bogu, iż Jego słowo – w wypadku tej sytuacji biblijnej słowo zakazu spożywania z drzewa poznania dobra i zła – jest ukierunkowane na dobro człowieka, a nie na pozbawienie jakiegoś piękna. Brak zaufania wobec osób, które darzą miłością, zawsze niesie ze sobą jakieś zniszczenie. W odniesieniu do kobiety ów trud, ból ma dojść do głosu w związku z macierzyństwem. Co ciekawe zostaje on tu określony jako rabah rabah. Ten duplikat słowny to typowo semicki zabieg stosowany dla podkreślenia jakiejś cechy, gdyż język hebrajski nie posiada stopniowania przymiotników. Zatem trud, jakiego ma doświadczać kobieta będzie bardzo silny, wzrastający. Czesław Jakubiec w Biblii Tysiąclecia przetłumaczył to sformułowanie jako: „niezmiernie wielki”. Będzie on towarzyszył wchodzeniu w świat małego człowieka, zostaną nim okupione narodziny życia. Święty Jan skomentuje to później w słowach: „Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku [trudu, bólu – gr. lypen, odpowiednik hebr. isabon], bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat” (J 16,21). Zestawienie tych dwóch tekstów pokazuje bardzo ważny aspekt, jaki autorzy biblijni komentują w odniesieniu do trudu – posiada kres; i co warto zauważyć – nie dokonuje się to w chwili śmierci, lecz w toku codzienności. Ponadto ból otwiera drzwi piękna i stanowi przedsionek radości z tego, co zrodzi się w jego wyniku.

Mężczyzna, według biblijnej relacji o konsekwencjach grzechu pierwszych ludzi, ma przeżywać doświadczenie trudu w pracy około zdobycia środków utrzymania. W kontekście Rdz 3,17-18 będzie to jeden z aspektów zmagania się z ziemią, z rzeczywistością dnia. Oprócz doświadczenia bólu mężczyźnie ma towarzyszyć frustracja spowodowana niewspółmiernością efektów pracy do włożonego wysiłku – „ziemia będzie rodziła cierń i oset” (Rdz 3,18). Trud wyrazi się też w pocie czoła czyli w doświadczeniu fizycznego zmęczenia do granic możliwości. Biblia wielokrotnie skomentuje ten fragment, chociażby w tekście księgi Izajasza, mówiąc o Bogu, jako Tym, który „dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły omdlałego” (Iz 40,29), czy: „da ci pokój po twych cierpieniach i kłopotach, i po twardej niewoli, którą cię przytłoczono” (Iz 14,3). A także w mądrościowej refleksji Stracha: „Niejeden pracuje, trudzi się i spieszy, a tym bardziej pozostaje w tyle. Niejeden słaby potrzebuje pomocy, brak mu sił i obfituje w biedę, lecz gdy tylko oczy Pana łaskawie na niego spojrzą, wydźwignie On go z nędzy” (Syr 11,11-12). Psalmista natomiast zwraca uwagę, iż „daremnym jest dla was wstawać przed świtem, wysiadywać do późna – dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko; tyle daje On i we śnie tym, których miłuje” (Ps 127,2). Autor biblijny nie zamierza jednak w tym fragmencie dokonać apoteozy lenistwa, lecz ukazać wartość zaufania mocy Jahwe, który jako Pan całej rzeczywistości może sprawić wspaniały rezultat każdego działania. Powstaje jednak pytanie, czy na pewno dokona On tego w sytuacji, która człowiek ma na myśli, czy pokryje się to z Jego planem. Historia zbawienia przekonuje, iż nawet jeśli się tak nie stanie w momencie, który człowiek na ten sukces oznaczył, to rezultat ostateczny będzie najlepszy z możliwych. Pozostaje tylko zaufać Temu, który widzi dalej i głębiej.

Doświadczenie trudu łączy się z lękiem, iż człowiek nie będzie w stanie wykonać danej czynności, czy że starania nie przyniosą oczekiwanych rezultatów, że zmęczenie i zniechęcenie odniesie ponownie tryumf. Bóg natomiast odpowiada przez Izajasza: „Czy nie wiesz tego? Czyś nie słyszał? Pan – to Bóg wieczny, Stwórca krańców ziemi. On się nie męczy ani nie nuży, Jego mądrość jest niezgłębiona. Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się słabnąc młodzieńcy, lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą” (Iz 40,28.30-31). Bóg nie usuwa potencjału, jaki złożył w człowieku w dniu stworzenia lecz odradza go nieustannie mocą łaski. W Pierwszym Liście do Koryntian Paweł napisze: „Lecz za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną”.

Doświadczenie trudu posiada w sobie też refleks walki. Paweł w Liście do Kolosa podsuwa narzędzie, jakim warto się posługiwać. Jest nim moc Jezusa, „która potężnie działa we mnie” (Kol 1,29). Moc ta nadaje sens działaniu nawet w sytuacjach pozornie skazanych na niepowodzenie: „trudzimy się i walczymy, ponieważ złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym, który jest Zbawcą wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących” (1 Tm 4,10). Bóg ofiarowuje nie tylko pokrzepienie: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28) – którego nota bene wielokrotnie człowiek nie potrafiprzyjąć, gdyż dowierza bardziej szybkości działania i umiejętności spekulacji niż refleksji przed Bogiem i ciszy, która uspokaja, prowadząc do nowych i najbardziej konstruktywnych rozwiązań – lecz przede wszystkim wzywa do wytrwałości. Odkrywa to Szymon Piotr, gdy po feralnym nocnym połowie zostaje zmobilizowany przez Jezusa do wypłynięcia jeszcze raz (por. Łk 5,1-11). I wówczas on – fachowiec w dziedzinie rybołówstwa, który wie, iż w ciągu dnia normalnie nie ma szans na złowienie ryb – zawiesza swoje doświadczenie i wiedzę na konto Wszechwiedzy i Wszechmocy Jezusa: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci” (Łk 5,5). W obliczu tego, co daje rozpoznać Bóg w każdej pracy i w każdym doświadczeniu „cierpienie twe” – powie Hiob – „pójdzie w niepamięć, jak deszcz miniony je wspomnisz” (Hi 11,16).

W zmaganiu ze świadomością ciężaru pracy warto każdego dnia odwołać się do Księgi Mądrości (9,1-18) i uczynić ten tekst codzienną modlitwą.

Konstancja P. Dąbrowska