W pewnej firmie dwa zespoły sprzedażowe silnie konkurowały ze sobą. Ba, była to zaciekła rywalizacja, walka na noże. Skąd taka zawziętość wśród ludzi bądź, co bądź z jednej firmy?

Do niedawna wszyscy sprzedawcy tworzyli jeden zgrany zespół, którym bezpośrednio kierował dyrektor ds. sprzedaży. Jednak szybki rozwój firmy, ekspansja terytorialna na kilka sąsiednich województw była przyczyną wyodrębnienia dwóch zespołów obsługujących dwa odrębne obszary Polski. Spośród sprzedawców wyłoniono kierowników. Zostali nimi Piotr i Wojciech. Każdy z nich odpowiadał za wyniki sprzedaży w jednym z obszarów i kierował sześcioosobowym zespołem pracowników.

Piotr był z natury optymistą, pogodny, zawsze skupiał wokół siebie ludzi. Dobry humor towarzyszył mu od rana. Już od progu wszystkich rozweselał. Po prostu taki był. Darzył zaufaniem swoich sprzedawców. Uważał, że ciężko pracują i chcą pracować, a dobre wyniki sprzedaży dają im również sporo osobistej satysfakcji. Zespół Piotra często świętował małe i większe sukcesy – pozyskanie nowego odbiorcy czy zakończenie dużej transakcji. Był to jeden z tych momentów, kiedy Piotr mógł błysnąć swoim dowcipem. Niezmiernie to lubił, więc nie szczędził sobie tej przyjemności.

Wojciech był przeciwieństwem Piotra. Poważny i niesłychanie ambitny. Chciał stworzyć zespół sprzedawców, który osiągałby najlepsze wyniki w firmie. Cel ten przyświecał mu każdego dnia, stał się jego osobistym priorytetem. Nieustannie więc kontrolował pracę swoich sprzedawców, wymagał codziennych precyzyjnych sprawozdań i cotygodniowych raportów. Czuwał nad wszystkim osobiście, kontrolował prawie wszystkie poczynania każdego z pracowników. Twierdził, że musi tak postępować, bo ludzie z natury są leniwi i nie chcą pracować.

Tradycją firmy było zamieszczanie comiesięcznych wyników sprzedaży poszczególnych zespołów i sprzedawców na tablicy ogłoszeń. Gdy Piotr zobaczył Wojciecha uważnie analizującego każdą pozycję na liście, uśmiechnął się i w swoim stylu powiedział: „Raz jest lepiej, a raz gorzej. Tak już jest w tym biznesie”. Wojciech jednak wysunął dalej idące wnioski: „Mam pecha do ludzi. Zawsze trafiam na nierobów i malkontentów”.