Artykuł ks. Andrzeja Wołpiuka pt. „Pajęczyna sekt ekonomiczynych” wywołał burzliwą dyskusję na naszej stronie, jak i na forum dyskusyjnym network marketingu Suportio.pl. Artykuł poniżej nawiązuje do tej tematyki. Głos zabrał również ks. Przemysław Król w artykule „W sieci szans i zagrożeń”.

Maciej Maciejewski

Czwartek, 18 lutego 2010 roku. 3.20 rano. Odpalam papierosa mentolowego, wypuszczam dym powoli, i tak sobie myślę… Kryzys pojawił się w gospodarce amerykańskiej. Ale skąd on się wziął? „Panie, wszystko przez Żydów, Masonów, cyklistów i kolekcjonerów marek” – usłyszałem kilka miesięcy temu od warszawskiego taksówkarza. Potem straszne trzęsienie ziemi na Haiti pochłonęło setki tysięcy biednych ofiar. „Tak, to wszystko przez Żydów, Masonów, cyklistów i kolekcjonerów marek” – powiedział Heniek pod sklepem nocnym, popijając taniego mamrota.

Odpalam kolejnego papierosa…

Pewnie dzisiaj już nikt nie wie, kiedy i w jaki sposób powstał ten znany slogan. Wszystkiemu na świecie winni są Żydzi, Masoni, cykliści i kolekcjonerzy marek. Albo znaczków? Nie pamiętam. Ktoś musiał kiedyś rozpocząć akcję propagandową przeciwko Żydom i Masonom. Hasła padły na podatny grunt niewyedukowanego społeczeństwa i przyjęło się. Zostało. Tak powstają stereotypy. Stygmaty, które z wolna, aczkolwiek systematycznie powtarzane i wpajane, wypalają się w końcu w naszej wyobraźni i, o zgrozo, stają się czymś normalnym, masowo respektowanym. Ale to jest bardzo niebezpieczne. Często powoduje głębokie rany i ból. Problem ze stereotypami polega na tym, że są one nadmiernym, najczęściej nieuzasadnionym generalizowaniem, w większości wypadków błędnym i krzywdzącym z powodu wyuzdanych, lekkim piórem czy zbyt mało rozgarniętą paszczą chlapniętych uproszczeń.

Lęki, stereotypy, stygmaty

Antonina Kłoskowska, której teoriami zainspirował mnie prof. Szczepański jeszcze na studiach pisze, że stereotypy, niczym połączone w albumie rodzinnym fotografie „(…) dostarczają poczucia swojskości i uczuciowej pewności w stosunku do świata, ponieważ wypełniony jest przedmiotami znanymi i z góry oczekiwanymi. Dostarczając skróconej, uproszczonej metody poznania, stereotypy ponadto wzmagają samozadowolenie ludzi, którzy czują się panami społecznego świata, rzutując nań własne wyobrażenie, własny system wartości, przekonanie o własnej kompetencji i zdolności panowania nad rzeczywistością – tak dobrze znaną i tak pewnie ocenianą”.

J. Berting i Ch. Villain-Gandossi podkreślają kilka funkcji stereotypów, które według nich:

  • Służą jako wspólny dla wszystkich (bądź dla wielu) układ odniesienia, pozwalając konstruować powszechnie uznawany wizerunek świata zewnętrznego i innych ludzi. Ponadto ułatwiają porozumiewanie się członków danej zbiorowości.
  • Wzmacniają więź pomiędzy członkami społeczności, ponieważ podkreślają poczucie przynależności.
  • Wyrażają wspólnotę wartości poprzez przeciwstawienie „naszych” wartości i zwyczajów – wartościom i zwyczajom „obcych”.
  • Można je stosować dla włączania bądź wyłączania osób lub grup, których wartości i zwyczaje uważa się bądź to za bliskie i akceptowalne, bądź za zagrożenie dla „naszych wartości”.
  • Osoby należące do jakiejś zbiorowości, mogą wykorzystywać stereotypy do wykazania swojej lojalności.
  • Stereotypy służą niekiedy grupie do kreowania „kozła ofiarnego” w okresach kryzysów i zagrożeń jej interesów i integralności.

Przeciwstawienie „naszych” wartości i zwyczajów – wartościom i zwyczajom „obcych”? Wyłączanie osób lub grup, których wartości i zwyczaje uważa się za zagrożenie dla „naszych wartości”? Kreowanie „kozła ofiarnego” w okresach kryzysów i zagrożeń? A gdzie miłość do bliźniego swego? Gdzie tolerancja? „Wyłączanie osób lub grup” zaleciało mi troszkę wonią nadpalonego mięsa unoszącego się nad krematorium.

Dlaczego człowiek tworzy stereotypy?

Otóż do wymienionych funkcji stereotypów Jolanta Ambrosiewicz-Jacobs dodaje takie: obrona i redukcja lęku (poprawa samooceny, zwłaszcza, gdy pozytywny stereotyp samego siebie poddajemy konfrontacji z negatywnym stereotypem innych), wskazywanie różnic między grupami dominującymi i mniejszościowymi, ukierunkowywanie agresji i usprawiedliwianie wykorzystywania przemocy wobec innych, upewnianie się, że będziemy zdolni przewidywać zachowania ludzi, komunikacja, manipulacja, polityka i propaganda.

Hmm. Polityka i propaganda. Właśnie. Odpalę tylko papierosa i przechodzę do puenty. Otóż powyższe, nieco przynudnawe (wybaczcie, ale już 3.50, a ja cały czas na chodzie jestem od wczoraj) dywagacje, chciałem odnieść do zakurzonego tekstu „Pajęczyna sekt ekonomicznych” popełnionego przez ks. Andrzeja Wołpiuka, a opublikowanego na portalu www.duszpasterstwotalent.pl dnia 1 grudnia 2007 roku.

Jak u Bareji

Dlaczego w tak piękną noc piszę na ten temat? Albowiem parafrazując scenę z kultowego dzieła „Miś”, krwiożerczym publicystom nieodrabiającym lekcji, mówię stanowcze NIE!

Nie można pisać na temat branży MLM wrzucając wszystkie firmy działające w tym segmencie do jednego wora. Piramida finansowa, system argentyński czy zwykłe firmy krzaki nie są tym samym, co porządna, etyczna i rzetelnie działająca firma MLM. I co to ma wspólnego z sektą? Nie mam pojęcia. Jako dziennikarz zajmujący się tą tematyką biznesu na co dzień, nie znam ani jednej firmy MLM, która byłaby sektą. No i znów kłania się kwestia semantyki. Jakże inaczej brzmiałyby przecież wywody księdza Wołpiuka, gdyby napisał: „Nowoczesny system sprzedaży towarów i usług o nazwie MLM jest to (…) Niestety, jak w każdym innym biznesie, tak i w tej branży, niekiedy mamy do czynienia z różnej maści oszustami i manipulatorami, którzy pod przykrywką MLM próbują robić karierę. Niektóre z tych firm chwastów mogą nawet przypominać działania sekty.” I wtedy można jechać po sektach ile wlezie. Ale nie. Dosyć, że ksiądz wrzucił wszystko do jednego wora, to jeszcze tworzy pojęcie „sekta gospodarcza”.

Sekta gospodarcza według księdza Wołpiuka

„To grupa głosząca teologię sukcesu, odwołująca się do ludzkiej chęć posiadania, rozbudzająca nadzieję na potencjalny sukces życiowy czy uzyskanie niebotycznych korzyści finansowych przy niewielkim nakładzie sił i środków. Są to zazwyczaj prowadzące działalność rynkową potężne konsorcja finansowe o charakterze wielopoziomowym („multilevel-marketing” lub „network-marketing”).”

Na rany Chrystusa! Czy według księdza, każdy Polak ma być pustelnikiem? Przecież mamy tylko malutką Pustynię Błędowską. Nie pomieścimy się na niej wszyscy, leżąc krzyżem o głodzie i chłodzie pogrążeni w medytacjach. Czy według księdza, człowiek normalny, wartościowy, to tylko człowiek biedę klepiący? Czy nikt nie może mieć marzeń i dążyć do ich realizacji? Czy nie możemy starać się o to, aby nasze rodziny żyły w dobrobycie i dostatku? Co jest w tym złego? Nie rozumiem.

Hokus pokus

Teoria sekty gospodarczej utkana przez księdza w pajęczynę MLM, najbardziej mnie zafrapowała z całego ww. tekstu. Pomijam, i nie zamierzam polemizować ze wszystkimi teoriami o MLM zawartymi w tym artykule, jedynie dowodzącymi, iż ksiądz nie posiada wiedzy ekonomiczno-biznesowej, technicznej, organizacyjnej i prawno-ustawodawczej w tym zakresie. Choć mogę się mylić to jednak podejrzewam, że przed napisaniem tego paszkwilu nie skontaktował się ksiądz z ani jedną firmą MLM, nie był na ani jednym seminarium czy rozmowie rekrutacyjnej. Ja byłem na wielu tysiącach takich spotkań. Więc musiałbym dywagować kilka dni, a można to zrobić w szerszej rozciągłości czasu, np. na forum dyskusyjnym czy w komentarzach pod niniejszą publikacją. Z resztą z głupotami się nie dyskutuje. Na koniec tylko wyjaśnię rzetelnie, jak sprawy się mają. Według mnie oczywiście…

Najpierw była sprzedaż bezpośrednia. To oferowanie towarów i usług bezpośrednio konsumentom, na zasadach kontaktów indywidualnych, zazwyczaj w domu klienta, miejscu pracy lub w innych miejscach, poza stałymi punktami sprzedaży detalicznej. Jest to forma sprzedaży detalicznej poza siecią sklepową. Sprzedaż bezpośrednia wymaga osobistej prezentacji produktu i udzielenia stosownych wyjaśnień.

Marketing sieciowy to gałąź sprzedaży bezpośredniej. System ten stwarza menedżerom możliwość budowania osobistych struktur współpracowników, od których obrotu otrzymuje się dodatkowe prowizje. To młoda, ale mocno ugruntowana, dobrze zorganizowana i prawnie unormowana branża, dostarczająca towary wysokiej jakości. Od producenta do klienta – oto droga, która dzięki oszczędnościom wynikającym z wydatków na reklamę, pośredników hurtowych oraz detalicznych, stanowi bardzo atrakcyjną alternatywę dla wszystkich zainteresowanych. Zwłaszcza w dzisiejszej dobie, gdzie tyle rodzin nie ma co do garnka włożyć.

Wynikające z tego oszczędności tworzą dochód, czyli prowizję dla menedżera, który z własnego wyboru sprzedaje klientom produkt. Z własnego wyboru dlatego, że każdy kto pracuje w networku, sam decydu­je o tym, jak i ile sprzedaje. Naturalnie wielkość sprzedaży decyduje o wielkości dochodów. Uczciwie. Własny wybór oznacza także, że samemu decyduje się o tym, czy będzie się budować tak zwaną „własną struktu­rę” i razem z nią tworzyć wspólny obrót. I najważniejsza kwestia: W odróżnieniu od pracy na etacie, firmy tradycyjnej czy franchisingowej, działając w systemie MLM człowiek może przy bardzo małym wkładzie finansowym stworzyć biznes, który będzie mu przynosił nieograniczone dochody, dzięki którym zrealizuje życiowe plany i marzenia. MLM odnosi lepsze rezultaty i dostarcza ludziom więcej wrażeń niż konwencjonalne metody biznesu i sprzedaży. Gdzie tu sekta?

Dwie strony medalu

Oczywiście, mamy i będziemy mieć na świecie coś takiego, jak piramidy finansowe czy systemy argentyńskie, które działają podobnie, aczkolwiek od DS/MLM różni je bardzo ważny aspekt – w tym przypadku mamy do czynienia tylko i wyłącznie z obrotem gotówki, a prowizje wypłacane są z wpłat własnych uczestników tychże systemów. Nie odbywa się sprzedaż produktów lub usług.

Mamy również, na całym świecie, oszustów, przestępców i manipulatorów. Ale tacy ludzie żyją i funkcjonują wokół nas bez względu na fakt, czy będziemy rozmawiali o pracy na etacie, biznesie tradycyjnym, network marketingu, czy egzystowaniu na bezrobociu. Jeśli tego publicysta nie weźmie pod uwagę, to generalizuje i wytwarza sztuczne stereotypy. Dezinformuje i manipuluje społeczeństwo. Rani stygmatami miliony dobrych, uczciwych i rzetelnych menedżerów działających w segmencie MLM, dzięki któremu powstaje w naszym kraju wiele setek tysięcy miejsc pracy, a przychód narodowy brutto mocno na nim zyskuje. Każdego roku coraz więcej.

Jako „Strażnik Teksasu” muszę zauważyć, iż wśród milionów networkerów mogą być również osobnicy, których techniki pracy mogą być odruchami manipulacji społecznej, co może przypominać charakter sekciarski. Każdy wie, że jest różnica pomiędzy manipulacją a motywacją. W MLM należy informować i motywować. Manipulatorzy wyrządzają ludziom krzywdę i trzeba ich „brać na tapetę”, co od 6 lat nasza redakcja czyni. Tak jak piramidy finansowe, oszustów i sekty. Ale nigdy nie można powiedzieć, że wszystkie firmy MLM oszukują i są sektami. To po prostu kłamstwo.

Konkluzje

Konstruując swój tekst, ksiądz przyjął niefrasobliwie paskudną zasadę z pogranicza publicystyki, nader często stosowaną obecnie przez dziennikarzy śledczych z tak zwanych, telewizyjnych programów interwencyjnych. Mam temat, który prze na szkło. Jest krew, oszustwo, ludzka krzywda. Knuje więc w zakamarku teorię spiskową dziejów, wrzuca kilka robiących wrażenie haseł do jednego kotła, dorzuca do tego szczyptę pozycji osobistej i fakultet, miesza, miesza, i wychodzi COŚ. O! Mam poczytność… Na marginesie wspomnę tylko, że notabene nie jest to technika wymyślona przez dziennikarstwo śledcze dzisiejszej doby. W podobny sposób działali przecież już wiele lat temu funkcjonariusze z ramienia różnych aparatów terroru. „Dajcie mi człowieka, a znajdę odpowiedni paragraf” – brzmi znane, jakże odpowiednie w tej sytuacji hasło spod znaku sierpa i młota. I kto tu manipuluje?

Z całym szacunkiem księże, ale nie można wrzucać wszystkich i wszystkiego do jednego wora. Są wszak Żydzi dobrzy i źli. Jak to u tego narodu od tysięcy lat bywa. Wśród masonów, cyklistów i kolekcjonerów marek też są ludzie i ludziska. Jak to u Homo Sapiens Sapiens bywa. Wykłuć na blachę abecadło, to znacznie za mało, aby porywać się na publicystykę. Tak mi się wydaje, że od czasu do czasu warto przed kucnięciem do klawiatury, porządnie odrobić lekcje.

Gaszę siódmego papierosa… Już 4.30.

Autor tekstu jest pomysłodawcą i redaktorem naczelnym „Network Magazynu” (www.networkmagazyn.pl), ukazującego się od 2004 roku, jedynego w Polsce, niezależnego pisma dla segmentu sprzedaży bezpośredniej i marketingu sieciowego. Niezależny dziennikarz, publicysta, entuzjasta przedsiębiorczości i biznesu, zwłaszcza nowego trendu, jakim jest network marketing (marketing sieciowy, MLM).