O. Leon Jan Dehon

Karol Klauza

O. Jan Leon Dehon Założyciel Sercanów
szkic biograficzny

OD AUTORA
KORZENIE

KU KAPŁAŃSTWU
ŚLADAMI CHRYSTUSA ROBOTNIKA
KOLEGIUM I ZGROMADZENIE
CONSUMMATUM EST
ZMARTWYCHWSTANIE
„ABY ŻYCIE MIELI…”
BRAT PRZECIW BRATU
DLA CHRYSTUSA


BRAT PRZECIW BRATU

Gwałtowny rozwój ekonomiczny Francji był zjawiskiem obiecującym, jeśli chodzi o jej pozycję w Europie. Zadziwiał poziom uprzemysłowienia, osiągnięty w stosunkowo krótkim czasie. Rosła produkcja. Paryż był nadal stolicą światowej sztuki. Tu zorganizowano światową wystawę techniki, na którą pielgrzymowano z krańców świata. Na długie dziesiątki lat wieża inżyniera Eiffla będzie przypominać tamte dni.

Ludziom we Francji nie żyło się jednak łatwo. Państwo coraz wyraźniej dążyło do eliminowania Kościoła i religii ze świadomości obywateli i struktur społecznych. Popularność liberalizmu, wzrost znaczenia masonerii, stopniowe przechodzenie kapitału w obce ręce, głównie środowisk żydowskich, wywoływał wśród ludzi zrozumiałe napięcia.

W 1890 r. wydano tzw. Dekrety marcowe, skazujące jezuitów na wygnanie i zmuszające inne zgromadzenia i zakony do ubiegania się o państwową rejestrację. Jezuici, tyle razy w swej historii doświadczani podobnymi ustawami państwowymi i kościelnymi, rzeczywiście opuścili Francję, porzucając wiele prowadzonych przez siebie szkół. Inne zgromadzenia, w tym także Sercanie, bojkotowali Dekrety. Do czasu dojścia do władzy ich autora — Juliena Ferr’ego — spowodowało w 1881 roku zamknięcie we Francji ok. 3 000 domów zakonnych i skazanie na wygnanie ponad 5 000 zakonników i zakonnic. Francja weszła na drogę laicyzacji wychowania. To, czego nie zdołała dokonać wielka rewolucja francuska w stosunku do religii, obecnie na drodze egzekwowania ustaw, chciał osiągnąć liberalny, ateistyczny rząd.

Sercanie jednak zostali. Może dlatego, że potraktowano ich jako księży diecezjalnych. Też — do czasu. Chmury zaczęły się zbierać nad nimi w 1901 roku, gdy powrócono do zasady państwowej autoryzacji zgromadzeń religijnych, pod sankcją zakazu prowadzenia wszelkiej działalności. Wiele instytucji kościelnych odstępowało od zasady bojkotu ustawy i składało do władz podania o państwowe uznanie. Rząd jednak od 1902 roku z zasady oddalał te podania. Czynił to w imię „radykalnego oczyszczenia nauczania”. Coraz częściej zamykano szkoły prowadzone przez zakonników.

Ksiądz Dehon, świadomy powagi sytuacji, szykowni się także do ewentualnego opuszczenia Francji. Archiwum Zgromadzenia, książki, cenniejsze przedmioty, lokował w Brukseli, która miała stać się miejscem wygnania, gdyby do niego doszło. Podjął co prawda próbę obrony prawnej, ale wiedział, że dla założonych celów rząd jest gotów raczej naruszyć prawo, niż zrezygnować z laicyzacji szkoły. Dlatego też na łamach swego miesięcznika „Le Regne…” w całym 1903 roku ujawniał i piętnował tragiczny dla Francji kierunek życia ekonomicznego i moralnego, narzuconego przez polityków afiszujących się swym ateizmem.

Ten oczekiwany dzień konfrontacji nastąpił 4 kwietnia 1903 roku. Zaczęło się od listu ministra spraw wewnętrznych, nakazującego (w słowach pełnych fałszywej uprzejmości) zamknięcie wszystkich domów, ewakuację domu macierzystego w ciągu dwóch tygodni i zapowiadającego pozbawienie Zgromadzenia wszelkich praw. Tego Zgromadzenia, które miało tyle dokonań dla najbardziej potrzebujących obywateli tego tragicznego narodu; Zgromadzenia, które chciało uczynić z Francji europejski wzór realizacji autentycznych wartości życia społecznego. Może gdyby ten dekret był pisany w języku okupanta, łatwiej byłoby go zrozumieć. Był jednak skierowany przez Francuza do Francuza. I to bolało jeszcze bardziej.

Likwidacja francuskiego majątku Zgromadzenia przeciągała się. W czerwcu Ksiądz Dehon został mianowany „państwowym strażnikiem swego własnego majątku”. Ironia nielogicznych decyzji, indolencja władz, ciche poparcie mieszkańców miasta. W opustoszałym domu macierzystym żył sam. Skromnie. Bez nadziei na normalne jego funkcjonowanie.

Licytację wyznaczono na 1905 r., łącznie z domami w Fayet i Fourdrain. Zdołano sprzedać jedynie ten ostatni. Podobna sytuacja powtórzyła się w styczniu 1906 roku na drugiej licytacji. Sytuacja przedłużała się. To było nerwowe wyczekiwanie na bieg wydarzeń. Czas Założyciela był dzielony pomiędzy Brukselę, Saint-Quentin i Rzym, dokąd corocznym zwyczajem udawał się podczas miesięcy zimowych. Wtedy także bywał przyjmowany na audiencjach prywatnych przez papieża. Tym razem, po śmierci Piusa IX, Ksiądz Dehon w osobistej rozmowie z jego następcą, Piusem X, uzyskał ostateczne zatwierdzenie Zgromadzenia. Potwierdził to Dekret pochwalny z 4 lipca 1906 roku.

Sprawy formalne, związane z dostosowaniem Konstytucji i życia wspólnoty sercańskiej, wymagały większego zaangażowania Założyciela. W ostatnich miesiącach tego roku odbył podróż do Ameryki Łacińskiej, gdzie zapoznał się z sytuacją ekonomiczną i religijną Brazylii, Urugwaju i Argentyny. Tu, gdzie pod koniec XX wieku miała się pojawić teologia wyzwolenia, Założyciel Sercanów przynosił swoją koncepcję związków między wymiarem materialnym, doczesnym oraz duchowym i nadprzyrodzonym. Zdaniem Księdza Dehona stanowiły one dla siebie konieczne uwarunkowanie i dopełnienie. Nędza materialna rodziła nędzę duchową, podczas gdy rozwój życia godnego, etycznie wartościowego, zgodnego z wielowiekową tradycją Kościoła, przyczyniał się do poprawy warunków materialnych. Uzgodnienie obu tych wymiarów widział w tajemnicy miłości Bożego Serca, którą należało wprowadzić w życie społeczne. Pod tym kątem oceniał wizytowane kraje. Chciał dostrzec, jak w ich historyczny kontekst można by wpisać charyzmat Zgromadzenia.

Gdy w 1907 roku planował kolejną podróż, tym razem do Finlandii i Rosji, przyświecał mu ten sam cel: „Czy założymy tam dom?” — pytał siebie pisząc o Helsinkach. W tym dalekim, nie znanym nad Sekwaną i Renem kraju, spotykał wspólnoty katolików, m.in. Polaków, pozbawionych posługi duszpasterskiej w swoim języku. Czuł się tym bardzo poruszony i myślał o formie zaradzenia tej potrzebie siłami Zgromadzenia.

Potem był w Piotrogrodzie i Moskwie, która zachwyciła go żarliwością i ilością nabożeństw religijnych. Pisał o niej jak o nowym Bizancjum — także ze względu na niechęć do Rzymu. Bolał nad tym, bo przecież w głębi duszy czuł się głosicielem nauki papieży.

Wracając z Moskwy, w sierpniu 1907 roku, przejeżdżał przez Warszawę. Może już wtedy był przekonany o przyjęciu misji w Finlandii. Pomimo początkowo dużych trudności rozwinęła się ona znakomicie, owocując ostatecznie uznaniem Stolicy Apostolskiej i podniesieniem do rangi administratury apostolskiej. Kolejny sercański misjonarz został biskupem. Tak dalece Bóg oczyścił w dniach próby tę wspólnotę zapatrzoną w Serce tak bardzo miłujące świat.

Rozszerzając tereny swojej działalności, Zgromadzenie wymagało reform. Kapituła Generalna w Leuven w 1908 roku dokonała pierwszego podziału na Prowincje. Następowało rozluźnienie centralnego systemu rządzenia wspólnotą, co dawało Założycielowi szansę większej aktywności. Wykorzystywał ją do pogłębienia duchowego, czego owocem są liczne pisma ascetyczne. Odpowiadając na potrzeby Kościoła Powszechnego, zgodził się towarzyszyć biskupowi Tiberghien w podróży po krajach Dalekiego Wschodu i Ameryki Północnej, by po powrocie zdać relację Kongregacji Rozkrzewienia Wiary.