O pracy z Renatą Kiwacką rozmawia Anna Jaworek

 

Czym jest dla Pani praca?

Praca to wielkie dobrodziejstwo, nie tylko radość tworzenia, lecz również możliwość dzielenia się z innymi. Dla mnie osobiście to budownictwo. Być może nie jest ona najlepszym zajęciem dla kobiety, lecz bardzo lubię swoją pracę. Pozostawia trwałe ślady. To dzieło. To coś ważnego.

A jaki był stosunek do pracy w Pani rodzinnym domu?

Wychowywała mnie babcia. Była wobec nas – mnie i mojej siostry – bardzo surowa. W domu zawsze obowiązywały żelazne zasady. Każdy znał swoje miejsce – wiedział, co i jak ma robić. Babcia często powtarzała: „Nieważne, co robisz, staraj się robić to jak najlepiej”. Wszystko, nawet posprzątać, musiałyśmy znakomicie. Jednym słowem, pracować trzeba było rzetelnie. Pamiętam też dziadka, który pracę traktował bardzo poważnie. Praca to święta rzecz! Wszystko musi być jak w zegarku! To są zasady, które wyniosłam z domu. Później zaprocentowały one w życiu. Nie wiem, czy są to uniwersalne zasady, mnie na pewno pomogły. Myślę, że to mój największy kapitał.

Jak można scharakteryzować pracę pracodawcy?

 To ciężka praca. To przede wszystkim podejmowanie decyzji. Najtrudniejsze jest właśnie podejmowanie decyzji. Co więcej, każdą decyzję trzeba przekazać i potrafić ją obronić – uzasadnić, dlaczego jest taka, a nie inna. Oczywiście ważny jest dialog. Można i trzeba wysłuchać racji innych, jednak decyzja musi być jednoznaczna i zobowiązująca, jasno sprecyzowana i wyegzekwowana. Czasem trzeba także okazać niezadowolenie, pouczyć i konsekwentnie trzymać się postanowień.

Jaka jest Pani rola w pracy? Jest Pani raczej organizatorem czy wykonawcą?

Jestem typowym organizatorem. Ale potrafię również pracować z podwładnymi. Myślę, że w ten sposób budowałam swój autorytet i szacunek. W trudnych chwilach potrafię zachować stoicki spokój – uważam to za taki szczególny, osobisty dar od Bożej Opatrzności. Nigdy nie panikowałam. Nie unikałam rozmów, nawet z najtrudniejszym przeciwnikiem. Nie uciekałam przed problemami. Stawiałam czoło wyzwaniom.

Przedsiębiorczość jest pracą czy raczej stylem życia?

Przedsiębiorczość, prowadzenie firmy na pewno ma wpływ na styl życia, choć niewątpliwie jest pracą. Jednakże w przedsiębiorczości, w takim stylu życia, niezmiernie ważna jest psychika i pasja. Tak, przede wszystkim pasja. Dobry przedsiębiorca to ten z pasją. On wciąż musi szukać nowych pomysłów, śledzić trendy i możliwości, on wciąż ukierunkowuje działania. Weźmy chociażby budownictwo. Trzeba podejmować strategiczne decyzje: czy ma być ono mieszkaniowe, czy przemysłowe, w jakim zakresie, dla kogo, i jeszcze, i wciąż, i wiele, wiele innych decyzji, które później weryfikuje rynek. Firma bowiem nie może dryfować. Nie może też trzymać się tylko i wyłącznie jednego tematu. Gdy tak się dzieje, firma staje się małym rzemieślnikiem. Jeżeli jednak przedsiębiorca posiada pasję związaną ze swoją firmą, wówczas nie szczędzi on czasu na zastanawianie się i myślenie o biznesie, o tym, co i jak robić dalej. Człowiek z pasją potrafidużo o niej myśleć, a przedsiębiorczość wymaga dużo myślenia. Pasja jest konieczna!

Z czego wynika postawa roszczeniowa wobec pracy?

Myślę, że w dużej mierze to właśnie moje pokolenie przekazało swoim dzieciom taką roszczeniową postawę wobec pracy i nie tylko wobec niej. Pamiętam, jak nikt nie traktował pracy jako dobra, o które trzeba byłoby zabiegać, do którego należałoby się rzetelnie przygotowywać. Tak po prostu, praca była, należała się każdemu, niezależnie od chęci i umiejętności. Takie przeświadczenie pokutuje do dziś. A teraz praca jest towarem, o który trzeba zabiegać. Do tego nie przywykliśmy. Wiele osób nadal domaga się: „Dajcie pracę, bo chcę, najlepiej taką do piętnastej i za duże pieniądze”. Wśród nich panuje powszechne przyzwyczajenie, że ktoś się o nich martwi. Ze smutkiem obserwuję, jak wiele osób jest słabo przygotowanych zawodowo albo psychicznie do pracy, w zderzeniu z codziennością nie zawsze daje sobie radę. Brak szkół i szkoleń zawodowych robi swoje. Dziś fachowców nikt nie odsyła. W budownictwie chyba każdy z pracodawców przyjmie ludzi, którzy chcą pracować i są fachowcami – niezależnie od ich wieku.

Czy Pani się nudzi?

Nie wiem, co to nuda. Mam serdecznych przyjaciół i zawsze jakieś zajęcie. Nie rozumiem kobiet, które twierdzą, że muszą iść do pracy, ponieważ nudzą się w domu.

Co Pani lubi robić najbardziej, a co najmniej?

Lubię podróżować, wsiąść w samochód, włączyć muzykę i jechać. Poznawać świat i ludzi. Podziwiać przyrodę. Gdy jestem bliżej natury, czuję, że jestem bliżej Boga. Przyglądam się ludziom, ich sposobom życia i bycia. Gdy dwa lata temu byłam w Stanach razem z siostrą u wuja, prosiłam, aby pokazał nam tamę i jakieś budowy. Zdaję sobie sprawę, że to moje zboczenie zawodowe. A co lubię najmniej? Prozaiczne czynności, bez których nie można żyć.

A co Pani robi, kiedy nie pracuje?

Najczęściej czytam. Teraz zgłębiam również publikacje i dzieła, których unikałam wcześniej, ponieważ wydawały się chociażby za trudne. Staram się poznawać jak najwięcej, wczytać w poglądy innych. Uważam, że wszystkich trzeba wysłuchać, by mieć własne zdanie. Aby zrozumieć, trzeba poznać inny punkt widzenia.

Co Pani chciałaby przekazać innym – swoim dzieciom, wnukom?

By potrafili zachować dystans do problemów. Myślę jednak, że do tego trzeba dojrzeć. Aby dali sobie większy luz i czas na przemyślenia.

[issuu width=720 height=441 backgroundColor=%23222222 documentId=111213153902-fac6ee7d34704f499e721788ead8f043 name=talent-biuletyn_2_2010 username=duszpasterstwotalent tag=duszpasterstwo unit=px id=ac610d93-a63b-8b96-eaa6-e22ed4e5f650 v=2]