(…) chcę zrozumieć prawdę (…) o bliźnich, którzy stoją obok mnie zarówno w domu,
jak i w pracy.

„Inny [człowiek] narzuca się mi: kocham go, nienawidzę go, zaniedbuję go, pamiętam lub zapominam o nim, zazdroszczę mu, naśladuję go itp. Nie ma chwili, można by powiedzieć, życia uczuciowego, praktycznego, moralnego, a nawet intelektualnego, gdzie inny nie byłby w jakiś sposób obecny… Na początku było «bycie z innym»” (J.P. Osier).
Człowiek nie może w pełni się rozwinąć, żyjąc w izolacji od skomplikowanych powiązań społecznych i bogatych doznań w kontaktach z innymi. Osoba ludzka ze swojej natury potrzebuje życia społecznego i realizuje się w pełni dzięki wymianie z innymi, wzajemnej pomocy i dialogu (por. KKK 1879). Prawdę tę od strony negatywnej potwierdzają udokumentowane w przeszłości przypadki tzw. wilczych dzieci. To ludzie, którzy dorastali w całkowitej izolacji od ludzkiej społeczności, a przetrwali tylko dlatego, że zostali przygarnięci przez zwierzęta, zapewniające im pokarm i ochronę. Wszelkie próby naukowców i pedagogów, zmierzające do wychowania tych ludzi i wdrożenia w życie społeczne, spełzły na niczym. Jako jednostki jesteśmy bowiem dłużnikami naszych rodziców i innych ludzi, również tych żyjących przed wiekami. Ich dorobek, nie tylko materialny, ale także intelektualny i duchowy, staje się naszym bogactwem. To dzięki innym otrzymujemy „talenty” wzbogacające naszą tożsamość, które powinny zostać rozwinięte, aby mogły służyć innym (por. KKK 1880).
Wdzięczność za to, że człowiek rodzi się i realizuje dzięki bliźnim, miesza się jednak bardzo często z innym uczuciem, a mianowicie z lękiem. Obecność innych może bowiem stać się zagrożeniem. Ci, którzy stają na co dzień obok nas, niejednokrotnie potwierdzają swoim zachowaniem znane gorzkie stwierdzenie angielskiego filozofa T. Hobbesa, że człowiek człowiekowi wilkiem. Ostatnie lata oszczędziły, co prawda, ludziom w Europie najgorszych doznań wywoływanych przez wojny czy zbrodnicze ideologie, ale i tak pamięć o ciemnych stronach ludzkiej osobowości pozostaje żywa i napawa lękiem.
Życie wśród tak wielu ludzi, bardzo różnie się zachowujących i wpływających na innych, zakłada konieczność zastanowienia się nad postawami, jakie powinniśmy przyjąć, i zasadami, jakie powinny być wcielane w życie. Ograniczmy się do wskazania trzech moralnych powinności, regulujących zachowanie człowieka w społeczności. Pierwsza nakłada obowiązek troski o własną tożsamość fizyczną i moralną, a więc zakłada np. prawo do obrony przed napastnikiem, do wyrażania własnych poglądów i kształtowania autonomicznego myślenia, wolnego od uzależnienia od ideologii czy manipulacji. Druga powinność wymaga okazywania szacunku innym i wiąże się często z koniecznością przezwyciężania własnego egoizmu czy niechęci wobec ich przekonań lub zachowań. W odniesieniu do bliźniego mamy zachować tzw. złotą regułę, akceptowaną i rozumianą chyba przez wszystkich ludzi. W relacji św. Mateusza brzmi ona następująco: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!” (Mt 7,12). Trzecia powinność to życie w solidarności z innymi, którzy tak jak my, są obywatelami świata i mają te same niezbywalne prawa. Chrześcijanin będzie tę solidarność przeżywał tym mocniej, że wie, iż Chrystus pragnie, aby wszyscy byli członkami Jego ciała, którego On jest głową (por. 1 Kor 12,12).